Jeżeli zależy nam na zdobyciu wymarzonej pracy, musimy pamiętać, czego nie możemy pisać w CV. Większość z nas wie, że pewnych rzeczy po prostu nie wypada robić, czy mówić. Jest dla nas naturalne, że niektóre zachowania wprawiają innych w zakłopotanie lub po prostu marnują ich czas. Dlaczego więc tak często dodajemy do swojego CV informacje, których nikt nie chce tam znaleźć? Powinniśmy wziąć do ręki swój życiorys i przejrzeć go pod kątem poniższej listy.
Niejednej osobie zdarzyło się być Czarną Mambą, Słodką Panterą, a nawet IronManem111? Zdarza się – wszyscy przechodziliśmy w życiu beztroski etap, kiedy granice wstydu były szerokie, a kreatywny adres e-mail wydawał się ważną częścią naszej tożsamości.
Kiedyś jednak trzeba opuścić liceum i założyć Poważny Adres E-mailowy. Z imieniem i nazwiskiem, najlepiej na Gmailu. Niezależnie czy aplikujemy na stanowisko pracownika produkcji, asystentki czy kierownika marketingu – umieszczenie w CV e-maila, którego stworzyliśmy w gimnazjum, nie stawia nas w najlepszym świetle.
Na pewno kilka razy słyszeliśmy, że do CV warto czasem wrzucić nie tylko edukację i miejsca „prawdziwej” pracy, ale też inne rzeczy, które może nie są doświadczeniem zawodowym, jednak równie dobrze pokazują nasze kompetencje. Założenie kółka szydełkowania? Super, pokazuje dokładność i umiejętności organizacyjne. Robienie zdjęć na każdej rodzinnej imprezie? Może się przydać! Prowadzimy fan page, który ma już pół miliona zaangażowanych fanów! Ano właśnie.
Zakładanie stron na Facebooku jest teraz bardzo popularne, więc zgadujemy, że możesz być właścicielem jednej z nich. Jednak, kiedy w przypadku koordynowania strony z ciekawostkami związanymi z pracą lub inną merytoryczną treścią, śmiało możesz się tym pochwalić, wystrzegaj się umieszczania w CV odnośnika do strony typu „To już piątek!!!” czy „Najbardziej żenujące teksty przełożonych”. Chyba że startujesz do agencji kreatywnej, a profil jest naprawdę dobry.
Czy nam się to podoba czy nie, polski rynek pracy w 90% wciąż reaguje dziwnie (delikatne słowo) na kandydatów, którzy od samego początku deklarują swoje wymagania finansowe.
Dla niektórych „na początku” oznacza wcześniej niż na etapie pierwszego telefonu od rekrutera, a właśnie w życiorysie. W idealnym świecie umieszczamy liczbę tuż obok e-maila i nazwiska i nie marnujemy naszego czasu na rozmowy, które i tak nie spełnią naszych oczekiwań. No właśnie, w idealnym.
Jeśli nie mamy ambicji zmieniania świata (przynajmniej na razie), tylko chcemy zwiększyć swoje szanse na znalezienie zatrudnienia – musimy odpuścić sobie taką informację.
Rekrutera nie powinno obchodzić, czy i kiedy braliśmy ślub, ile mamy dzieci, a ile zamierzamy ich mieć za 3 lata. Tak samo niepotrzebne są informację o wyznawanej religii, orientacji seksualnej, statusie materialnym czy przekonaniach politycznych. CV to nie jest nasz profil na Facebooku.
Tego chyba nie trzeba tłumaczyć. Przed wysłaniem dokumentu do rekrutera musimy przeczytać wszystko trzy razy, a jeśli wciąż nie jesteśmy pewni, powinniśmy poradzić się znajomej polonistki. Niespodziewanie często powtarzają się błędy… we własnych nazwiskach.
Od ponad 10 lat wspiera firmy w obszarze rekrutacji, outplacement oraz employer branding.
Założyciel i konsultant CAREER PRO, gdzie od 2013r. współpracuje z managerami i specjalistami, którym pomaga w dokonaniu zmian zawodowych i rozwoju kariery.
Wartości którymi się kieruje to: jakość, partnerstwo, szacunek oraz otwarta i bezpośrednia komunikacja. Jego wada, a zarazem zaleta to szczerość.
Autor ponad 100 artykułów o tematyce HR. Jego wypowiedzi były publikowane m.in. w: TVN, Radio Zet, Polskie Radio, The Observer, WP.PL.
Fan Premier League i absurdalno – ironicznego poczucia humoru. Uczy się programowania (front-end) i tworzy muzykę elektroniczną.
Na najlepsze pomysły wpada podczas spacerów z psem.